niedziela, 28 lipca 2013

Nie taki Mroczny Rycerz, jakim go malują.


Zamaskowany Krzyżowiec jest jedną z najbardziej rozpoznawalnych i rozpowszechnionych postaci w popkulturze. Osiem filmów aktorskich plus jeden w drodze(Batman/Superman), trzy seriale aktorskie, wiele świetnych gier i cały orszak wspaniałych animacji. W 2008 do grona seriali animowanych z Mrocznym Rycerzem dołączyła kreskówka, emitowana na Cartoon Network, a mianowicie "Batman: The Brave and the Bold", serial, który przerósł moje najśmielsze oczekiwania...
Gdy serial zadebiutował w 2008 roku byłem jeszcze dzieckiem, dlatego nie zwracałem uwagi na to, jak serial został zilustrowany, kto podkłada głos pod kogo, czy fabuła ma sens itd. Ważne było tylko, aby oglądać przygody Batsa. Teraz patrzę na tą produkcję z trochę innej, bardziej geekowskiej perspektywy.

Zanim ktokolwiek przysiądzie do oglądania, musi sobie uświadomić jaka jest rola The Brave and the Bold. Dzieło to ma za zadanie przede wszystkim, oddać hołd ponad siedemdziesięcioletniej historii Człowieka Nietoperza, ale i również stworzyć coś, co będą mogły oglądać zarówno nieobeznane w uniwersum DC dzieci, jak i zatwardziali fani. 

Serial był wspaniałym hołdem złożonym w kierunku Silver, Golden, Bronze, a nawet Modern Age. Wszystkie odcinki były pod tym względem bardzo zróżnicowane. Niektóre epizody świetnie wyśmiewały naiwność i infantylność komiksów ze Złotej Ery("Legends of the Dark Mite!", "Clash of the Metal Men!"), ale inne potrafiły, zaskoczyć swym poważnym podejściem do tematu i gorzkim brzmieniem("Dawn of the Deadman!", "The Last Patrol!" czy "Chill of the Night!").


Twórcy animacji postanowili, uraczyć nas tysiącami nawiązań, easter eggów, a czasami na ekranie pojawiały się sceny żywcem wyjęte z kart komiksu(Pojedynek Supermana z Mścicielem z Gotham, albo K.O. Punch sprezentowany Gardnerowi). Zanim odnajdę wszystkie oczka w stronę fanów, minie jeszcze spoooro czasu, ale w tym przypadku to czysta, wręcz nieskazitelna przyjemność. 

"Batman: The Brave and the Bold" jest również swoistą lekcją historii o uniwersum DC. Jak byłem dzieciakiem zbyt wielu komiksów nie miałem okazji przeczytać, dlatego naprawdę miło było dowiedzieć się o niektórych postaciach czy eventach. Mimo wszystko nawet obeznany Geek chwilami będzie mógł wyśledzić kilka ciekawych faktów np. w 21 odsłonie pierwszego sezonu Jonah Hex zostaje wysłany do przyszłości, niektórzy mogli nie wiedzieć, że coś takiego miało już miejsce w 1985 r. w serii zatytułowanej HEX.

Na uwagę zasługuję również masa ciekawych postaci, które nieraz spychały Mrocznego Rycerza na drugi plan. Pierwszy raz przedstawiono Aquamana jakiego jeszcze nie widziałem, a z miejsca pokochałem. Blue Beetle, Jonah Hex, Aquaman, Guy Gardner, Booster Gold, wcinający ciasteczka Martian Manhunter, Plastic Man, Flash, czy serial z taką plejadą wspaniałych postaci może być zły? Na plus należy, również zaliczyć występy mniej znanych postaci, które w czasach Golden Age święciły triumfy, a dziś spoczywają w redaktorskim limbo. B'Wanna Beast czy Equinox są tego najlepszym przykładem. Dodatkowo cieszą fajnie rozpisane relacje między bohaterami i dobre dialogi. Aż mi się przypomniał dialog pomiędzy Jaimem a Paco z pierwszego odcinka:

Jaime: Poison Ivy wykorzystuje swoje umiejętności by przejąć kontrole nad Supermanem i nasłać go na Batmana, a Batman nie ma kryptonitu. Kto wygra?
Paco: Proste, Superman.
Jaime: Źle. Batman wykorzystując swój kryptonit.
Paco: Powiedziałeś przecież, że on nie ma kryptonitu.
Jaime: To było podchwytliwe pytanie. Batman zawsze ma kryptonit. 

Skoro rozpływam się nad ta kreskówka nie mogę zapomnieć o humorze, który choć bywa chwilami infantylny, to jednak o wiele częściej jest naprawdę dobry. Najbardziej zabawne były epizody z Aquamanem, ale równie długo zapamiętam odcinki z Beetlem i B'Wanna Beastem.


Serial został zaanimowany bardzo solidnie, jeśli chodzi o wykonanie najzwyczajniej w świecie nie można się niczego przyczepić, jedyne co się może nie podobać, to kreska, która jest bardzo... kwadratowa. Styl animacji mimo, iż mi się szczególnie nie podobał, to miał swój urok.

Kończąc nie można nie wspomnieć o wspaniale skomponowanej muzyce. A skoro już jesteśmy przy muzyce grzechem byłoby nie wspomnieć o "Mayhem of the Music Meister!", z wspaniałą kreacją Neila Patricka Harrisa jako Music Meistera.

Podsumowując jeśli potrzebujesz dobrej, a zarazem niebanalnej rozrywki, bierz się za oglądanie Batman: The Brave and The Bold. Serial w sam raz dla początkującego geeka jak i speca w dziedzinie komiksu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz