wtorek, 6 sierpnia 2013

Batman: Rok Pierwszy

Często można spotkać się z opiniami, że pomimo słabych osiągnięć na rynku filmowym, bohaterowie DC Comics mają jednak szczęście, a to wszystko za sprawą bardzo dobrych i różnorodnych animacji. Minął naprawdę szmat czasu, zanim zdążyłem się, o tym przekonać. Dwa lata temu obejrzałem swoją pierwszą animację, ze stajni DC, a było nią mianowicie "Batman: Year One". Ostatnio szczęśliwym trafem, skacząc po kanałach, znów miałem okazję zobaczyć ekranizację kultowego komiksu Franka Millera i sprawdzić, czy nadal robi na mnie takie wrażenie, jak niegdyś.
Patrząc na tytuł raczej nietrudno zgadnąć, na jakiej historii bazuje produkcja. W Roku Pierwszym doświadczymy, początków kariery Bruce'a Wayne'a jako Batmana, ale i rozpoczęcia kariery Jamesa Gordona, w przesiąkniętej korupcja policji Gotham City. W tle przewija się również wątek startu działalności Seliny Kyle, jako Catwoman.

Zanim przejdę do właściwej części recenzji, warto zaznaczyć, że nigdy nie miałem styczności z pierwowzorem. Wciąż głupio czekam, aż Egmont pokusi się o wznowienie w twardej oprawie, tak jak miało to miejsce w przypadku "Powrotu Mrocznego Rycerza", czy czyhających tuż za rogiem "Watchmen".

Kreska w filmie uległa trendowi, stylizowania się na anime. Niektóre postaci mają, trochę mangowe rysy, ale jest to, na moje szczęście, prawie niezauważalne. Jedynym przypadkiem gdzie jest to naprawdę widoczne, to scena śmierci rodziców Bruce'a, a konkretnie chodzi o samego syna Wayne'ów, który został narysowany, w prawdziwie japońskim stylu. Sama animacja, jak to przystało na produkcję Warner Bros., jest bardzo dobra i płynna. Płynność na pewno można zauważyć, w wyśmienicie wyreżyserowanych scenach walki, które nie były pozbawione dynamiki.


Historia przedstawiona w produkcji, jest naprawdę świetna i zarazem bardzo poważna. Niektórzy fani zarzucają jej zbytnie podobieństwo do oryginału, inni natomiast cieszą się, że niektóre sceny są praktycznie żywcem wyjęte z kart komiksu, jak widać nie da się każdego zadowolić. Chociaż nie mogę się w stu procentach ustosunkować do tych wypowiedzi, to jednak jestem zdania, że adaptacja powinna być dość wierna oryginałowi.  

Akcja w animacji toczy się naprawdę szybko, ale w żadnym stopniu nie umniejsza to radości z oglądania. Jednym z największych plusów, tego wyreżyserowanego przez Sama Liu i Laurena Montgomery'ego dzieła, jest Jim Gordon. Narracja prowadzona jest z jego punktu widzenia, dzięki czemu możemy popatrzeć na całą sytuację z punktu, zwykłego stróża prawa. Postać Gordona ma swoje ideały i nie podda się korupcji, ale będzie z nią uparcie walczył, tym samym będąc prawdziwym kłopotem dla komisarza Loeba. Postać podporucznika, nie jest idealna. Nadzwyczaj, kocha swoją żonę Barbarę, i chcę dla niej jak najlepiej, ale w najcięższych chwilach dopuszcza się zdrady. Kocha swoje nienarodzonego syna, ale chwilami waha się czy dziecko, na dodatek w takim mieście jak Gotham, to dobry pomysł.


Trochę przeszkadzać, może to, iż Gordon skradł całe show. Batman i Catwoman wypadają przy nim okropnie słabo. Trochę więcej można było pokazać trudności Bruce'a, związanych z jego nową rolą. Catwoman, była natomiast postacią niepotrzebną. Nie wnosiła nic do historii, ani nie była postacią ciekawą, której losem bym się przejmował.

Dobre rozpisanie dało Gordonowi naprawdę wiele, ale to świetny głos Bryana Cranstona budował tą postać. Idealne wyczucie i świetne wychwycenie emocji, aktor wcielający się w Walta w The Breaking Bad, po prostu po raz kolejny pokazał klasę, czarując swoim głosem. Reszta obsady spisała się równie dobrze. Ben McKenzie jako Batman i Eliza Dushku jako Catwoman, wykonali naprawdę fachową robotę.


Animacja z pewnością nie jest skierowana do dzieci. Produkcja porusza poważne problemy takie jak korupcja, przemoc czy prostytucja. Twórcy nie bali się pokazać krwi, niektóre sceny są dość brutalne, ale nie przesadzono, tak jak chociażby w najnowszej animacji DC, Justice League: The Flashpoint Paradox. Wszystko jest na swoim miejscu i wprowadza coś do fabuły.

Nie przedłużając, "Batman: Rok Pierwszy", to naprawdę świetne kino, które jest idealnym sposobem na spędzenie czasu, ale i dobrą alternatywą, dla filmów Nolana czy Burtona. Po seansie, apetyt na komiks tylko się zaostrzy.

2 komentarze:

  1. Hej! Fajny post. Dawno tu nie zaglądałem i muszę stwierdzić, że jest dużo lepiej. Przy okazji zachęciłeś mnie do obejrzenia tej animacji.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń