Po dwóch tygodniach zamieszczam kolejną recenzję. Miłego czytania...
Recenzja
Powrotu Mrocznego Rycerza. W Polsce, komiks opublikowany nakładem wydawnictwa
Egmont.
"Rozmawiają o niesamowitych przygodach…
O człowieku ze Stali. Księżniczce Amazonce. Ale nigdy nie wspominają tego
ponurego. Nie mówią o tym okrutnym. O tym, który nie potrafi latać ani zginać
stalowych sztab gołymi rękami. O tym, którego wszyscy się bali i który śmiał
się z całej reszty zawistnych tchórzy. Nie, o nim nigdy nie mówią. Wspomnijcie
go, a zobaczycie, jak Dibny walnie szczęką w blat baru."
-
Fragment artykuły "Złote czasy", autorstwa Jamesa Olsena dla
"The Daily Planet"
Jestem
fanem Batmana nie mogę zaprzeczyć. Jednak to było tak naprawdę moje pierwsze
spotkanie z nim za sprawą komiksu. No jeszcze miałem okazję przeczytać 6
numerów Batman/Superman za sprawą Dobrego Komiksu. Ale o tym wolę zapomnieć.
Zamiłowanie do tego herosa wzięło się głównie za sprawą filmów Burtona jak i
Nolana. Oraz z seriali animowanych m.in. z świetnego Batman: TAS.
Na
samym początku zamieściłem fragmenty wstępu do Powrotu który najlepiej oddaje
naturę Batmana i fobie jakie wywołuje u przeciwników. Bez nadprzyrodzonych mocy
polegając na swej inteligencji i sprycie potrafił pokonać każdego (no może prawie każdego ). Tekst jest
klimatyczny i świetnie oddaje nastrój całego komiksu przygnębiający i trudny,
ale niezmiernie oryginalny.
Przypomnę
nieco fabułę. Gotham City to miasto skorumpowane pełne bezprawia. Dawni bohaterowie
juz dawno nie żyją bądź są na emeryturze. W mieście panuje anarchia. Bruce
Wayne ma już 55 lat, a od 10 nie wciela się w rolę Batmana. Jest samotnym
milionerem. Przez dekadę chwytał się różnych zajęć był np. kierowcą wyścigowym.
Lecz gdy Gordon odchodzi na emeryturę, a bezprawie się szerzy, Batman powraca
do swej roli by pokazać miastu iż wciąż jest jego obrońcą.
Frank
Miller napisał dzieło przełomowe z harcerzyka z Golden Age stworzył bohatera
trudnego. Bijącego się z własnymi myślami. Człowieka który po latach
działalności nosi ze sobą niezwykły bagaż emocjonalny. Wciąż targają nim urazy
z dzieciństwa i nie tylko np. śmierć
rodziców i Jasona Todd’a. Bats postępuje
nieraz brutalnie, ale nigdy ni posuwa się do ostateczności. Ma nadal swoje
idee. Bruce ma 55 lat jego ciało nie jest już tak posłuszne jak kiedyś. On wie
że może w każdej chwili zginąć i uświadamia to czytelnikowi nieraz. Podczas
pościgu za Two-Face’m gdy został postrzelony mówi „Tracę czucie w lewym
ramieniu, jeśli to atak serca to już po mnie. To będzie dobra śmierć”. Jest
przygotowane na najgorsze i walczy dalej.
Wszystkie
postacie wykreowane przez Millera są prowadzone na najwyższym poziomie.
Rozdwojona osobowość Two-Face’a, szaleństwo Joker’a (scena w tunelu to dla mnie
majstersztyk), niezwykły kodeks moralny Supermana. Autor idealnie oddał cechy
każdej postaci. Zaczynając od klasycznych wrogów kończąc na Gordonie a nawet
Spikerach telewizyjnych.
Wszechobecność
mediów które powielają plotki, stereotypy i fałszywe informacje. W tych czasach
jest tego pod dostatkiem. O większości zdarzeń dowiadujemy się z telewizji itd.
Dlatego pomysł by dzięki środkom masowego przekazy mogliśmy się dowiedzieć o
niektórych wydarzeniach i często skrajnych opiniach na temat działalności
Mściciela z Gotham jest jak najbardziej trafiony.
Z
początku przytłoczyła mnie wielowątkowość tego dzieła, ale po drugim
przeczytaniu mogłem w pełni docenić ten
komiks. A ta wielowątkowość stała się olbrzymim atutem.
Miller
jedzie chwilami nieźle po bandzie, ale robi to z kunsztem jakim na tak
genialnego artystę przystało. Ilość pomysłów na pierwszy rzut oka dziwnych jest
ogromna. Nie każdy artysta mógłby z nich zrobić coś dobrego, a twórcy Sin City się
jednak udało.
Rysunki
Millera mimo że powstały prawie 30 lat temu nadal cieszą oko. Schludnie
wykonane i dynamiczne. Niektóre twarze nie powinny ujrzeć światła dziennego,
ale jest ich w komiksie niewiele (na 200 stron komiksu może się przecież zdarzyć
twarz jak koński zad ;D). Frank Miller
po prostu wykonał dobrą robotę. Ilustracją na pewno uroku dodają klimatyczne
ciemnie kolory.
Drugie
wydanie Powrotu Mrocznego Rycerza od Egmontu jest bardzo dobre. Gruby,
połyskujący, miły w dotyku, kredowy papier. Ogromnym plusem jest masywne
szycie. Ponieważ jestem przeciwnikiem klejonych HaCeków. Za minus można uznać
okładkę która jest o wiele brzydsza niż w pierwszym wydaniu. I małym minusem
jest dla mnie grzbiet. Gdyby był cały żółty bez prześwitującego pomarańczowego
oraz gdyby usunięto z niego twarz Robin wyglądało by to o wiele lepiej. Tak zgadza
się, jestem czepialski. :P
Podsumowując
każdy szanujący się fan komiksu powinien mieć ten komiks u siebie na półce.
Wszystko w nim jest wspaniałe. Dlatego jeśli macie tylko okazje to ludzie
bierzcie się za ten komiks!!!
PS.
Nie mogę się doczekać nowego Batsa od Egmontu! Batman rules!!!
10/10
Dobry komiks! Naprawdę. Właśnie za te postaci. W sumie nawet chyba dobrze oddany klimat tamtych lat.
OdpowiedzUsuńJa niestety! Czytałem to pierwsze wydanie (przepraszam!) ze zjebanym tłumaczeniem, więc... dlatego u mnie jest tylko dobrze, przy jakiejś wolnej chwili spróbuję dorwać to nowe. Zobaczymy.
Oglądałeś animacje na podstawie komiksu?
Animacji jeszcze nie miałem okazji oglądać, ale po pozytywnych opiniach mam zamiar ją wkrótce obejrzeć. I po obejrzeniu porównać z pierwowzorem.
Usuń