wtorek, 19 lutego 2013

Powrót Mrocznego Rycerza


Po dwóch tygodniach zamieszczam kolejną recenzję. Miłego czytania...


Recenzja Powrotu Mrocznego Rycerza. W Polsce, komiks opublikowany nakładem wydawnictwa Egmont.

"Rozmawiają o niesamowitych przygodach… O człowieku ze Stali. Księżniczce Amazonce. Ale nigdy nie wspominają tego ponurego. Nie mówią o tym okrutnym. O tym, który nie potrafi latać ani zginać stalowych sztab gołymi rękami. O tym, którego wszyscy się bali i który śmiał się z całej reszty zawistnych tchórzy. Nie, o nim nigdy nie mówią. Wspomnijcie go, a zobaczycie, jak Dibny walnie szczęką w blat baru."
- Fragment artykuły "Złote czasy", autorstwa Jamesa Olsena dla "The Daily Planet"


Jestem fanem Batmana nie mogę zaprzeczyć. Jednak to było tak naprawdę moje pierwsze spotkanie z nim za sprawą komiksu. No jeszcze miałem okazję przeczytać 6 numerów Batman/Superman za sprawą Dobrego Komiksu. Ale o tym wolę zapomnieć. Zamiłowanie do tego herosa wzięło się głównie za sprawą filmów Burtona jak i Nolana. Oraz z seriali animowanych m.in. z świetnego Batman: TAS.

Na samym początku zamieściłem fragmenty wstępu do Powrotu który najlepiej oddaje naturę Batmana i fobie jakie wywołuje u przeciwników. Bez nadprzyrodzonych mocy polegając na swej inteligencji i sprycie potrafił pokonać  każdego (no może prawie każdego ). Tekst jest klimatyczny i świetnie oddaje nastrój całego komiksu przygnębiający i trudny, ale niezmiernie oryginalny.

Przypomnę nieco fabułę. Gotham City to miasto skorumpowane pełne bezprawia. Dawni bohaterowie juz dawno nie żyją bądź są na emeryturze. W mieście panuje anarchia. Bruce Wayne ma już 55 lat, a od 10 nie wciela się w rolę Batmana. Jest samotnym milionerem. Przez dekadę chwytał się różnych zajęć był np. kierowcą wyścigowym. Lecz gdy Gordon odchodzi na emeryturę, a bezprawie się szerzy, Batman powraca do swej roli by pokazać miastu iż wciąż jest jego obrońcą.

Frank Miller napisał dzieło przełomowe z harcerzyka z Golden Age stworzył bohatera trudnego. Bijącego się z własnymi myślami. Człowieka który po latach działalności nosi ze sobą niezwykły bagaż emocjonalny. Wciąż targają nim urazy z dzieciństwa i nie tylko np.  śmierć rodziców i Jasona Todd’a.  Bats postępuje nieraz brutalnie, ale nigdy ni posuwa się do ostateczności. Ma nadal swoje idee. Bruce ma 55 lat jego ciało nie jest już tak posłuszne jak kiedyś. On wie że może w każdej chwili zginąć i uświadamia to czytelnikowi nieraz. Podczas pościgu za Two-Face’m gdy został postrzelony mówi „Tracę czucie w lewym ramieniu, jeśli to atak serca to już po mnie. To będzie dobra śmierć”. Jest przygotowane na najgorsze i walczy dalej.

Wszystkie postacie wykreowane przez Millera są prowadzone na najwyższym poziomie. Rozdwojona osobowość Two-Face’a, szaleństwo Joker’a (scena w tunelu to dla mnie majstersztyk), niezwykły kodeks moralny Supermana. Autor idealnie oddał cechy każdej postaci. Zaczynając od klasycznych wrogów kończąc na Gordonie a nawet Spikerach telewizyjnych.

Wszechobecność mediów które powielają plotki, stereotypy i fałszywe informacje. W tych czasach jest tego pod dostatkiem. O większości zdarzeń dowiadujemy się z telewizji itd. Dlatego pomysł by dzięki środkom masowego przekazy mogliśmy się dowiedzieć o niektórych wydarzeniach i często skrajnych opiniach na temat działalności Mściciela z Gotham jest jak najbardziej trafiony.

Z początku przytłoczyła mnie wielowątkowość tego dzieła, ale po drugim przeczytaniu mogłem w pełni docenić  ten komiks. A ta wielowątkowość stała się olbrzymim atutem.

Miller jedzie chwilami nieźle po bandzie, ale robi to z kunsztem jakim na tak genialnego artystę przystało. Ilość pomysłów na pierwszy rzut oka dziwnych jest ogromna. Nie każdy artysta mógłby z nich zrobić coś dobrego, a twórcy Sin City się jednak udało.

Rysunki Millera mimo że powstały prawie 30 lat temu nadal cieszą oko. Schludnie wykonane i dynamiczne. Niektóre twarze nie powinny ujrzeć światła dziennego, ale jest ich w komiksie niewiele (na 200 stron komiksu może się przecież zdarzyć twarz jak koński zad ;D).  Frank Miller po prostu wykonał dobrą robotę. Ilustracją na pewno uroku dodają klimatyczne ciemnie kolory.

Drugie wydanie Powrotu Mrocznego Rycerza od Egmontu jest bardzo dobre. Gruby, połyskujący, miły w dotyku, kredowy papier. Ogromnym plusem jest masywne szycie. Ponieważ jestem przeciwnikiem klejonych HaCeków. Za minus można uznać okładkę która jest o wiele brzydsza niż w pierwszym wydaniu. I małym minusem jest dla mnie grzbiet. Gdyby był cały żółty bez prześwitującego pomarańczowego oraz gdyby usunięto z niego twarz Robin wyglądało by to o wiele lepiej. Tak zgadza się, jestem czepialski. :P

Podsumowując każdy szanujący się fan komiksu powinien mieć ten komiks u siebie na półce. Wszystko w nim jest wspaniałe. Dlatego jeśli macie tylko okazje to ludzie bierzcie się za ten komiks!!!
PS. Nie mogę się doczekać nowego Batsa od Egmontu! Batman rules!!!  
10/10

2 komentarze:

  1. Dobry komiks! Naprawdę. Właśnie za te postaci. W sumie nawet chyba dobrze oddany klimat tamtych lat.
    Ja niestety! Czytałem to pierwsze wydanie (przepraszam!) ze zjebanym tłumaczeniem, więc... dlatego u mnie jest tylko dobrze, przy jakiejś wolnej chwili spróbuję dorwać to nowe. Zobaczymy.

    Oglądałeś animacje na podstawie komiksu?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Animacji jeszcze nie miałem okazji oglądać, ale po pozytywnych opiniach mam zamiar ją wkrótce obejrzeć. I po obejrzeniu porównać z pierwowzorem.

      Usuń