Kolejny odcinek niesie ze sobą wiele wydarzeń. Andrea
postanawia spotkać się z Rick’iem i spółką, a Gubernator w tym czasie szkoli
własną „armię”. Niby brzmi fascynująco, lecz odcinek sam w sobie tak dobry nie
był.
Ucieszyłem się z powodu spotkania Andre’i ze swoimi przyjaciółmi, ale żeby nie było tak
pięknie zostaje ona dość chłodno przywitana. Grupa robi jej wyrzuty i krytykuję
jej postawę. Strasznie podobała mi się scena w której Michonne mówi jej w twarz
„Wybrałaś ciepłe łóżko zamiast przyjaciela”. Rozumiem że jest dziewczyną
Gubernatora i w ogóle, dlatego podejrzenia wydają się naturalne. Ale nie to
mnie gryzie. Andrea jest ich przyjaciółką jeszcze z czasów pobytu na farmie, a
traktują ją bardziej wrogo niż Merle’a. Ona się tylko przespała z Philipem, a
on znęcał się nad Maggie i torturował Glenn’a. Jedyną rzeczą która
usprawiedliwia tą sytuację to, to iż Merle’owi można zaufać z uwagi na Daryll’a.
Na szczęscie pod koniec wizyty Rick jej trochę odpuszcza.
Tym razem bardzo podobała mi się Michonne. Zimna i twarda
jak zawsze, ale tym razem to do mnie trafiło. Moim zdaniem jej najlepszy występ
z dotychczasowych.
Na plus zaliczam także występ Merle’a. Hershel cytujący
fragment Biblii, który Merle bardzo dobrze zna to bardzo fajna scena. I Michonne
kwitująca jego usprawiedliwienia także na plus.
Kolejna świetna scena czyli moment w którym Carl mówi swemu
ojcu aby odstąpił od przywództwa i odpoczął. Chłopak myśli racjonalnie i ma
sporo racji. Tylko tu nasuwa się pytanie kto miałby go zastąpić? Trzema
kandydatami którzy przychodzą mi do głowy to oczywiście Daryll, Hershel i
Glenn. Daryll jest silny, ale moim zdaniem nie potrafiłby dowodzić drużyną
ponieważ sam jest trochę takim samotnym wilkiem. Hershel potrafiłby utrzymać
całą trupę w ryzach, ale jest kaleką co mocno utrudnia sprawę. Zostaje nam Glenn.
Odważny, silny lecz niektóre decyzje podejmuje zbyt pochopnie. I ta cecha
mogłaby sprowadzić na grupę sporo kłopotów.
Oczywiście odcinek ma też wady. Gubernator szykuję się na wojnę.
Wzywa wszystkich mieszkańców jego zdaniem, zdolnych do walki. W większości są
to zwykłe niedobitki, niektórzy nigdy w życiu nie mieli broni w ręku, niektórzy
są chorzy, ale Governor i tak na siłę próbuję zrobić z nich armie. I tak powoli
Wodbury z bezpiecznej przystani staje się koszarami. Powinno to mnie jakoś
przejąć, a nie przejęło.
Powraca Tyresee ze swoją grupą i zatrzymują się w Woodbury. Normalnie
prawdopodobnie zostali by powystrzelani, ale skoro tworzy się mała armia to
kilku dodatkowych ludzi zawsze się przyda.
Natomiast rzeczą która popsuła cały odcinek była końcówka.
Muzyka w tle zupełnie nie pasowała do klimatu rozgrywających się wydarzeń. No i
ostatnia scena w której chyba każdy się spodziewał, że Andrea nie zrobi tego o
czym wspominała jej Carol.
Kolejny odcinek sprawił kilka niespodzianek, ale też kilka
zawodów. Niektórzy będą narzekać że odcinek jest troche przegadany i mało się w
nim dzieje, ale ja oceniam go dość pozytywnie. I jeszcze jedno wojna wisi w
powietrzu. ;)
5/10