Scenarzysta historii nieraz zaskakiwał Nas swoimi komiksami. Tym razem nie jest inaczej. Superman zamiast wylądować w małym miasteczku w Kansas, zostaje odnaleziony na wsi w komunistycznej Ukrainie. Z wiekiem zaczynają się pojawiać u niego nadludzkie zdolności, które szybko dostrzegają ludzie z Moskwy. Stalin postanawia wsiąść pod swoje skrzydła Cudownego Chłopca. Czerwony Syn staję się dumą i obrońcą Układy Warszawskiego. ZSSR staje się prawdziwą światową potęgą, jedynym krajem który wciąż usilnie stawia na kapitalizm, jest USA.
Autor Ultimate X-Men chcąc wydać ten tytuł, wszedł na prawdziwe pole minowe. Musiał dokładnie uważać, aby nie zamazać prawd historycznych, ale zarazem dostosować je pod swoją mini-serię. Jeśli popełniłby chociaż najmniejszy błąd, można być pewnym, że rozpętałby się nie mała afera. Scenarzysta jednak wyszedł z zadania obronna ręką. Idealnie wplótł swój komiks w historię, ale zmieniając bieg wydarzeń, nie uraził żadnej ze stron. Uczestnicy konfliktu są pokazani w identyczny sposób. Nie ma podziału na czerń i biel, są wyłącznie odcienie szarości. Zarówno Stany jak i Związek Radziecki robią rzeczy lepsze i gorsze. Zarówno jedni jak i drudzy maja swoich liderów, którzy nie zawsze wybierają najlepsze decyzje. Wszyscy raz podupadają, a innym razem rosną w siłę. Należy pochwalić Millara za jego wyczucie sytuacji. Wiedział kiedy powinien przyhamować, a kiedy pójść na całość. Historia została od początku do końca świetnie rozpisana. Każdy element był na swoim miejscu.
Teraz niestety najgorsze, mimo, iż mini-seria była bardzo dobra i inteligentna, to ma jeden mankament. Ostatni Syn Kryptonu nadal pozostaje w moich oczach nudną postacią. Wciąż ten sam bojownik o wolność i sprawiedliwość, który nigdy nie mógł postępować sprzecznie ze swoim naturalnym kompasem moralnym. To wszytsko sprawia, że było to prawdopodobnie moje ostatnie spotkanie z tym superherosem. O wiele bardziej intrygowały postacie poboczne takie jak Lex Luthor, czy Batman. Jednak w kwestii Batsa znów mógłbym się przyczepić, a to dlatego że, zupełnie nie widzę go w tej roli. Odpowiedniejszym wyborem byłby Green Arrow, który jest najprawdziwszym symbolem buntu i walki z systemem.
Dave Johnson i Kilian Plunkett wykonali wspaniałą robotę. Ich ilustracje przykuwają wzrok. Są szczegółowe i realistyczne, jednak w numerze trzecim zdarzały im sie małe wpadki. Paul Mounts wyśmienicie dobrał kolory do rysunków. Jaskrawe barwy dodają historii uroku. Kiedyś przeczytałem, że ilustracje nawiązują klimatem do starych plakatów propagandowych, i szczerze mówiąc po części się z tym zgadzam.
Superman: Red Son został okrzyknięty najlepszym Elseworldem z udziałem Supermana i trudno się z tym nie zgodzić. Komiks wciąga i nieraz zaskakuje Nas, ciekawymi zwrotami akcji. Inteligentne dialogi, dobrze rozpisane postacie. To wszystko wystarczy, aby zapewnić czytelnikowi kawał soczystej lektury.
Najlepszy elseworld z eSem to All-Star Morrisona!
OdpowiedzUsuńAll-Star jest wciąż na mojej liście do przeczytania, więc jak tylko przeczytam podzielę się wrażeniami. Może jeszcze zmienię zdanie. ;)
UsuńOsobiście również go polecam, zwłaszcza że za samym eSem nie bardzo przepadam :D
UsuńTrzeba się zapoznać teraz z Red Son.
Ja po przeczytaniu All-Star'a oraz Red Son nadal jestem zdania, że ten drugi jest lepszy. Masa świetnych pomysłów, które czyta się świetnie.
OdpowiedzUsuń