Uwaga, tekst zawiera
spoilery. Czytacie na własną odpowiedzialność.
WOW?! Takie było moje pierwsze słowo po obejrzeniu najnowszego odcinka The Walking Dead. Było dużo mocnych i ciekawych scen, ale ten epizod nie był do końca idealny.
Odcinek zaczyna się krótkim flasbackiem który pokazuje nam rozmowę Andrei i Michonne z czasów gdy razem podróżowały. Andrea chciała się dowiedzieć czy Trupy które ciągnie za sobą Michonne były jej bliskie. Scena nie była zła, tylko nie rozumiem co miała wspólnego z reszta odcinka.
W kolejnej scenie ujrzeliśmy jak Gubernator buduję swoja salę tortur. Teraz widać świetnie, że Philip jest tak naprawdę chorym socjopatą. On nie chce tylko wygrać , on chce by jego wrogowie cierpieli tak jak on. Na pewno jest to jeden z największych plusów odcinka.
Odcinek zaczyna się krótkim flasbackiem który pokazuje nam rozmowę Andrei i Michonne z czasów gdy razem podróżowały. Andrea chciała się dowiedzieć czy Trupy które ciągnie za sobą Michonne były jej bliskie. Scena nie była zła, tylko nie rozumiem co miała wspólnego z reszta odcinka.
W kolejnej scenie ujrzeliśmy jak Gubernator buduję swoja salę tortur. Teraz widać świetnie, że Philip jest tak naprawdę chorym socjopatą. On nie chce tylko wygrać , on chce by jego wrogowie cierpieli tak jak on. Na pewno jest to jeden z największych plusów odcinka.
No i wreszcie doczekałem się! Tyreese i jego grupa mieli wreszcie większą rolę do odegrania. Fajnie rozwinięto postacie. Przedstawiono skrótowo ich charaktery. Tyreese nie jest złą pustacią i to co wyprawia Gubernator wyraźnie mu się nie podoba. Wewnętrzne rozterki wśród jego grupy na pewno mnie zaciekawiły i mam nadzieje, że wkrótce dostaniemy rozwinięcie tych wątków.
Andrea ma w końcu dość. Była gotowa nawet zabić Governor'a! Postanowiła w końcu uciec z Woodbury i ostrzec Rick'a co ich czeka. Wreszcie chyba przejrzała na oczy i zrozumiała, że Philip to nie jest miły facet. Ale nie będzie miała łatwo, bo on jej nie odpuści.
Minusem jest dla mnie to, że Gubernator zdołał ją tak łatwo wyśledzić. Było to dość naciągane. Robienie z niego jakiegoś super łowcy który znajdzie wszystko co się rusza było słabe.
Za to sceny gdy w starym budynku, Philip bawił się z Andre'ą w kotka i myszkę były chwilami naprawdę świetne. Napięcie cały czas balansowało. Chwilami było świetnie odczuwalne, ale były też momenty w których było go kompletnie brak. Gwizdający Gubernator był naprawdę straszny, wprowadzało to fajny nastrój grozy. Fakt że Andrea uzbrojona była jedynie w nóż był fajny. Dawało to odczucie że nie ma szans wyjść z tego cało.
Rzeczą którą mnie najbardziej zdenerwowała jest fakt, że Gubernatorowi udało się wyjść cało z starcia z hordą "Szwęd". No naprawdę! Philipowi skończyły się naboje, a na dodatek znajdowali się w zamkniętym pomieszczeniu. Nie powinien mieć szans. To że wyszedł z tego cało to po prostu bzdura nad bzdurami.
Na minus zaliczam też to, iż Andrea dotarła już prawie do samej bramy więzienia i została naglę złapana przez Gubernatora. Naprawdę Rick stojący na warcie nie mógł zobaczyć, co się stało?
Milton coraz bardziej sprzeciwia się temu co robi jego przyjaciel. I to on wydaje sie najbardziej prawdopodobnym kandydatem na zdrajcę który podpalił wyłapane Trupy.
Ale muszę powiedzieć że jestem zaskoczony ostatnią sceną. Naprawdę! Była bardzo mocna. Myślałem że załatwił to już pod więzieniem. Można było przewidzieć co się stanie w ostatniej scenie, ale jakoś o tym nie pomyślałem. Tym razem ekipie TWD udało się mnie oszukać. ;D
Odcinek miał spore plusy, ale poważne wady sprawiają że 14 odcinek serialowego wcielenia The Walking Dead jest naprawdę średni. Mam nadzieję że ostatnie dwa odcinki sezonu wynagrodzą nam wszystkie minusy i sprawia że zapamiętamy ten sezon na dłuuuugo.
6,5/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz